Rozdział czwarty


Ciało Catchie, czując jak usta Jonasa przywarły do niej, drgnęło, a sama dziewczyna lekko przymykając swoje powieki oparła dłonie na klatce piersiowej Josepha. Czując, że chłopak próbuje wsunąć jej swój język do buzi, odskoczyła i odepchnęła go po czym wybiegła z sali kierując się prosto do szatni. Czarnowłosa stając przez umywalką, podtrzymała się jej rękoma i biorąc głęboki oddech chciała wyrównać bicie swojego serca. Przed oczami ciągle widziała sytuację jaka miała miejsce kilka chwil temu, a na swojej szyi w dalszym ciągu czuła oziębły oddech Jonasa. Spoglądając w lustro dziewczyna zauważyła, że znacznie zbladła, a pod jej oczami pojawiły się dwa, jakby siniaki. Biorąc w płuca jeszcze jeden głęboki oddech, Catchie nabrała w swoje dłonie wodę i przetarła nią twarz, licząc na lekkie orzeźwienie. Wypuszczając z ust dwutlenek węgla dziewczyna zgarnęła ze swojej sportowej torby turkusowy ręcznik i ubrania na przebranie, weszła do kabiny prysznicowej i opierając swoje czoło o zimne kafelki pozwoliła wodzie oblewać jej ciało.

- Catch, wszystko w porządku? - do drzwi łazienki zapukała przyjaciółka czarnulki.

- Tak, już wychodzę. - odpowiedziała po czym zakręciła kurki panelu i szczelnie otulając się ręcznikiem wyszła z kabiny prysznicowej. Wiedząc, że za drzwiami czeka na nią zniecierpliwiona przyjaciółka, Catchie szybko wysuszyła swoje włosy, spięła je w niezdarnego koka, włożyła na siebie ubrania, które miała na przebranie i wyszła z szatni uśmiechając się w kierunku Marisol. - Możemy iść. Jestem gotowa. - dodała.

- Na pewno? Chyba pobladłaś... - Marisol chciała jeszcze coś dodać, ale Catchie natychmiast jej przerwała i zniecierpliwiona ruszyła do wyjścia, chcąc uniknąć spotkania z Josephem.

Na marne. Idąc wielkimi, krętymi schodami, dziewczyny spotkały chłopaka, który wchodził na piętro trzymając w ręce plik kartek i granatową teczkę. Catchie dokładnie mu się przyjrzała, po czym spuściła swój  wzrok starając się go wyminąć, ten natomiast wiedząc, że sytuacja w sali lustrzanej rozproszyła dziewczynę, obił się o jej ramię i rzucił datę następnego treningu.

~ ~

Całą drogę czarnowłosa szła wpatrując się w swoje buty i niespecjalnie słuchając Marisol, która jak zwykle opowiadała swoje plany na ten dzień, czasami tydzień, a zdarzało się i nawet, że na cały miesiąc. Catchie nigdy to nie przeszkadzało, lubiła słuchać przyjaciółki, kiedy ta zadaje jej swój poukładany, w przeciwieństwie do jej, plan na życie. Tym razem dziewczyna musiała się odciąć i pobyć na chwilę sama ze swoimi myślami. Osiemnastolatka analizując wszystko co zdarzyło się w jej życiu w przeciągu tygodnia, przymykała co moment swoje powieki z niedowierzaniem, że jedna osoba mogła sprawić, aby wszystko stało się tak nijak niestabilne. Joseph Adam Jonas - cholerny egoista, przyklnęła w myślach i kopnęła kamyk leżący na ulicy. Jedyne czego teraz potrzebowała to szklanka wody i jej łóżko.

- Halo, Catchie? Słuchasz mnie? - Marisol w końcu zorientowała się, że monolog, który wychodzi z jej ust, rozbija się o powietrze, a nie trafia do przyjaciółki.

- No przecież, że słucham. Mów dalej. - dziewczyna wróciła na ziemię i w końcu zaczęła słuchać tego, co mówi jej towarzyszka. - No tak, mówiłaś o tym, czy pójdziemy dzisiaj na ten obiecany spacer... - wymigała się czarnowłosa i zdziwiła się, że jednak wie o czym Marisol do niej mówiła.

- Mam wrażenie, że coś jest nie tak. - uniosła jedną brew ku górze. - Znowu Jason?

W tym momencie Catchie przypomniała sobie, że istnieje ktoś taki jak Jason. Jason Coneley, jej chłopak, dokładnie ten, który kilka dni temu prawdopodobnie zdradził ją z dwoma, starszymi od siebie blondynkami. Nagle poczuła w brzuchu nieprzyjemne ukłucie i zrobiło jej się ciepło. Mimo tego, że swój pocałunek z Jonasem mogła wytłumaczyć jako impuls czuła się źle względem Jasona, chociaż ten niejednokrotnie rozglądał się za innymi panienkami, co Catchie starała się dzielnie znosić.

- Po prostu mięliśmy sprzeczkę o jakąś głupotę. - w końcu odpowiedziała czując wzrok swojej przyjaciółki na swoim ciele. - Porozmawiamy i wszystko będzie dobrze. To tylko kilka cichych dni. - uśmiechnęła się pokazując dwa dołeczki w swoich policzkach.

- Mówię Ci, to nie jest chłopak dla Ciebie. - rzuciła oschło Marisol i chwyciła za klamkę bramy swojego domu.

- Dlaczego Ty taka dla niego jesteś? - dziewczyna podążała za przyjaciółką do drzwi wejściowych. Marisol już miała otwarte usta i chciała powiedzieć czarnowłosej o co chodzi, ale w tym samym momencie, w drzwiach domu stanęła Pani Mahome, a za jej nogę trzymała się mała Sharon.
- Shari skarbie! - Catchie pisknęła na widok malutkiej siostrzyczki, a ta wybiegła zza kobiety i niezgrabnym jeszcze krokiem pobiegła przytulić siostrę.

Złotowłosa dziewczynka objęła szyję Catchie i kładąc swoją małą główkę na jej ramieniu, wydusiła z siebie krótkie "Boo", czyli słówko, które wybrała sobie do określenia siostry. Osiemnastolatka słysząc swoje imię w wersji Sharon uśmiechnęła się i uściskała ją jeszcze mocniej. Kiedy jest przy małej, nagle wszystkie problemy znikają, a sama ona potrafi cieszyć się i śmiać z najmniejszych drobnostek. Teraz też tak było. Wystarczyło, że Sharon spojrzała na nią swoimi okrągłymi oczkami, a ta zostawiała swoje problemy za sobą i starała się, aby małej nigdy niczego nie brakowało, choć i tak ciągle powtarzała, że nie da rady zastąpić jej mamy, którą przecież sama w młodym wieku straciła.
Stojąca przy drzwiach Pani Mahome rozpromieniała i zaśmiała się pod nosem widząc Sharon, która cieszy się na widok siostry. Mama Marisol zawsze podziwiała Catchie, że pomimo tak młodego wieku wzięła pod swoje skrzydła osieroconą siostrzyczkę i dała radę pogodzić to ze szkołą i pasją, jaką był dla niej taniec. Chyba dlatego też postanowiła pomóc jej w opiece nad malutką. Chciała chociaż trochę ulżyć dziewczynie i sprawić, by ta nie zapomniała, że ma osiemnaście, a nie trzydzieści parę lat.

- Wejdźcie dziewczyny. - kobieta otworzyła drzwi na oścież. - Mam dla was obiad. Sharon zdążyła zjeść czekając na was. - uśmiechnęła się po czym pogłaskała złotowłosą dziewczynkę bo główce.

- My dziękujemy. - uśmiechnęła się Catchie i chwyciła siostrę, która chciała jej gdzieś uciec. - Obiecałyśmy z Marisol Sharon spacer. Dawno nie spędziłam z nią pełnego popołudnia. - dodała i zaczęła ubierać złotowłosej dziewczynce różowy sweterek, który podała jej Pani Mahome.

- W takim razie, nie zatrzymuję was. Tylko proszę, uważajcie na siebie.

- Mamo, przecież nie mamy pięciu lat. - przerwała rodzicielce Marisol. - Mogłabyś proszę wziąć moją torbę do domu? - podała kobiecie torbę, po czym posadziła dziewczynkę w wózku dziecięcym.

- Ostrożności nigdy za wiele! - pouczała nastolatki dalej. - Dobrze, idźcie, bo zrzędzę jak stara baba. - zaśmiała się sama z siebie.

- Dobrze, będziemy uważać. Kocham Cię. - dziewczyna ucałowała matkę i pchając wózek ruszyła przed siebie.

- Dziękuję. Dowidzenia. - Catchie nieśmiało uśmiechnęła się i pociągnęła wzrok za sylwetką kobiety, która powoli znikała za drzwiami frontowymi.

~ ~

O tej porze dnia plac zabaw wypełniony był maluchami biegającymi od zjeżdżalni do huśtawek poprzez piaskownice i różnorakie atrakcje dla dzieci do dwunastego roku życia. Dookoła roznosił się śmiech rozbawionych maluchów, a gdzieniegdzie krzyk niektórych, którzy biegnąc do rodziców potknęli się o własne, niezdarne nóżki, czy te, które między sobą posprzeczały się o zabawki w piaskownicy. Wśród nich, na kolorowej ławeczce siedziała mała, złotowłosa Sharon, która od małego szła w ślady siostry i nie dawała za wygraną. Co chwilę roznosił się donośny krzyk, któregoś z dzieci, któremu Sharon wyrwała wiaderko, bądź łopatkę.

- Chyba nie będę z nią mieć spokoju. - wzdychnęła Catchie słysząc krzyk dwuletniego chłopczyka, któremu Sharon wyrwała z rąk zabawkę. Poklepując się po kolanach wstała i leniwym krokiem ruszyła do piaskownicy.
- Sharon, mówiłam Ci, że tak nie wolno! - wzięła stanowczym ruchem dziewczynce zabawkę. - Chłopczyk też chce się pobawić.

- Chłopczyk powinien przestać histeryzować i zostawić damie zabawkę. - czarnowłosa odwróciła się i zobaczyła za sobą chłopaka, który podszedł do chłopczyka. - Fredo, daj teraz zabawkę dziewczynce. - zwrócił się do malca po czym chusteczką wytarł jego załzawione, niebieskie oczy.

- Nie, przepraszam, nie powinna tak robić. Ostatnimi czasy jest strasznie uparta. - Catchie na widok chłopaka mimowolnie uśmiechnęła się. Pewnie był bratem dwulatka, na pewno nie ojcem, wygląda za młodo - pomyślała.

- Pewnie ma to po mamie? - spojrzał na Catchie pytająco i ukazał szereg swoich bielutkich zębów.

- Ta, pewnie tak. - odpowiedziała niepewnie. - Skarbie, baw się ładne, w innym wypadku pójdziemy do domy. - uśmiechnęła się i wróciła na ławkę, gdzie czekała na nią Marisol.

- No i czemu z nim nie pogadałaś? - Marisol oburzyła się.

- Przestań. - Catchie parsknęła melodyjnym śmiechem.

- Samotny ojciec, Ty samotna prawie mama... - westchnęła dziewczyna robią minę jakby coś knuła.

- Proszę Cię, wygląda za młodo. To pewnie brat. - czarnowłosa pociągnęła wzrok za chłopakiem, który również wrócił na swoją ławkę. - Poza tym, ja mam chłopaka. - Catchie dumnie uśmiechnęła się do siebie i założyła ręce na piersi.

- Co do chłopaka, możemy porozmawiać? - dziewczyna podskoczyła, kiedy tuż za swoją głową usłyszała głos Jasona. - Proszę, pięć minut, obiecuję! - chłopak przyłożył swoją rękę do serca, a Catchie uśmiechnęła się i zapominając o wszystkim co kilka dni temu Jason jej zrobił, podążyła za nim.

Marisol obserwując całe to zdarzenie z ławki, podniosła jedną brew ku górze i złoszcząc się na przyjaciółkę, że ta tak szybko daje się omotać młodemu chłopakowi, zacisnęła pięści ze złości i prawie co nie eksplodując przyglądała się jak Jason przeprasza Catchie, ta przez moment udaje twardą, a już po chwili wpada w jego ramiona i czule całuje. Czując, że po twarzy robi się purpurowa ze złości, odwróciła wzrok w stronę piaskownicy i uśmiechnęła się na widok Sharon.

~ ~

Dobrnęłam do końca i powiem szczerze, jestem ciekawa czy Wam się podoba. 
Rozdział pisało mi się bardzo lekko i uważam, że chyba jest w porządku. 
Właśnie rozpoczęłam ferie, więc może w ciągu tych dwój tygodni pojawi się coś nowego? 
Do napisania! :)

ps: przepraszam, że w rozdziale nie ma akapitów. Blogspot mi się zbuntował?

12 komentarzy:

  1. wyczekiwałam ten rozdział i czekanie się opłaciło ;D jest świetny ! bardzo zaciekawiła mnie postać chłopca przy piaskownicy... ;) ale co z Jonasem, co będzie z Jasonem ? hmmm.... nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ! :) wyczekuję z niecierpliwością :) mam nadzieję, że dodasz coś jeszcze przez twoje ferie. Na prawdę fajny rozdział ;) tak przy okazji, zapraszam na mój apparently-perfect.blogspot.com . Niedługo 'odnowa' bloga i kolejny rozdział, więc serdecznie zapraszam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział bardzo ciekawy i jak napisała koleżanka powyżej, opłaciło się czekać. mam nadzieję, że przez ferie wena Cię nie opuści i napiszesz kolejny rozdział, tak samo lekko, jak ten. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Tak długo na niego czekałam i wreszcie jest! I jak zwykle cudowny. Nie umiem się doczekać kolejnego.
    Życzę weny,
    @StrongForDemz

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny i ciekawi mnie co będzie dalej z Jonasem. Jak się zachowa po tym. Jak ona sie zachowa... Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie tak ostatnio się zastanawiałam, kiedy na Dancing Lover pojawi się kolejny rozdział. Miłą niespodzianką była wiadomość od Ciebie, Droga Miriam, iż post został przez Ciebie opublikowany. Chociaż mój humor nie należy do najlepszych, nieco mi go poprawiłaś. Dziękuję.
    Jeśli chodzi zaś o powyższy tekst, jestem zadowolona. Stęskniłam się za tą historią i nie spodziewałam się, że aż do tego stopnia. Moje serce się raduje, kiedy widzi Twój powrót do pisania. Masz zadatki na naprawdę dobrego pisania i sądzę, że tworzenie opowiadań będzie świetnym warsztatem, który z czasem pokaże Twój talent. Piszesz bardzo fajnie; lekko czyta się Twoje teksty - i co najważniejsze - z przyjemnością. Zastanawia mnie, co dalej będzie się działo w życiu głównej bohaterki. Czy będzie starała się utrzymywać dystans z Jonasem? Czy dalej będzie ze swoim chłopakiem? A może przyjaciółka zrobi wszystko, aby pokazać młodej Catchie prawdziwe oblicze jej chłopaka? Może nastolatka go porzuci i poszuka szczęścia w ramionach tajemniczego chłopaka, który jak na razie sprawia wrażenie młodego, samotnego ojca? Nie ukrywam, jestem bardzo ciekawa i mam wiele pytań bez odpowiedzi. Jestem taka zafascynowaną tym opowiadaniem! Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Zanim skończę pisać swój komentarz, napomknę na temat pisowni, dobrze? Tylko obiecaj, że się nie pogniewasz. Krytyka jest potrzebna, żeby pisarz widział, jakie ewentualnie błędy popełnia i unikał ich w przyszłości. :)
    Śledząc uważnie tekst, zaznaczałam sobie zdania, w których brakowało mi przecinków. To jedyne błędy, które wkradły się do rozdziału. Wcale mnie to nie dziwi, bo udowodnione jest, że ludzie najczęściej mają problemy z interpunkcją. Albo za dużo stawiają znaków przystankowych albo wręcz przeciwnie - za mało. U ciebie zaś mi ich brakowało. Poza interpunkcją napotkałam jeden błąd językowy. Pozwolisz, że przedstawię je poniżej i podpowiem - jak według mnie - powinny dane zdania (najczęściej wyrwane z kontekstu) wyglądać?
    Pierwszy błąd: "[...] dziewczyna lekko przymykając swoje powieki oparła dłonie na klatce piersiowej Josepha." Po słowie "powieki" powinien pojawić się przecinek.
    Drugi błąd: "Czarnowłosa stając przez umywalką [...]." - literówka. Zamiast "przez", miałaś na myśli "przed".
    Trzeci błąd: "[...] biorąc głęboki oddech chciała wyrównać bicie swojego serca." Po słowie "oddech" - przecinek.
    Czwarty błąd: "Spoglądając w lustro dziewczyna zauważyła, że znacznie zbladła, a pod jej oczami pojawiły się dwa, jakby siniaki." Przecinek po słowie "lustro". W części zdania, która zaczyna się od "pojawiły się dwa", usunęłabym słowo "jakby" i zostawiła siniaki. Nie wiem czemu, ale dla mnie tak brzmi lepiej.
    Piąty błąd: "[...] opierając swoje czoło o zimne kafelki pozwoliła wodzie oblewać jej ciało." Po "kafelki" postaw przecinek.
    Szósty błąd: "[...] wyszła z szatni uśmiechając się w kierunku Marisol." Po "szatni" to samo - przecinek.
    Siódmy błąd: "Całą drogę czarnowłosa szła wpatrując się w swoje buty [...]" Przecinek po słowie "szła".
    Ósmy błąd: "[...] Joseph Adam Jonas - cholerny egoista, przyklnęła w myślach [...]." Nie "przyklnęła" a "przeklęła".
    Dziewiąty błąd: "[...] w końcu odpowiedziała czując wzrok swojej przyjaciółki na swoim ciele [...]". Po słowie "odpowiedziała" powinien znaleźć się przecinek.
    Dziesiąty błąd: "Osiemnastolatka słysząc swoje imię w wersji Sharon uśmiechnęła się [...]." Po "Sharon" - przecinek.

    Dodam w odpowiedzi na ten komentarz drugą część, bo za dużo znaków. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedenasty błąd: "[...] nagle wszystkie problemy znikają, a sama ona potrafi cieszyć się [...]." Zamiast "a sama ona" napisałabym "a ona sama".
      Dwunasty Błąd: "Stojąca przy drzwiach Pani Mahome rozpromieniała [...]." Po "drzwiach" przecinek postaw.
      Trzynasty błąd: "Obiecałyśmy z Marisol Sharon spacer." Dziwnie brzmi to zdanie. Ja bym napisała: Obiecałyśmy Sharon z Marisol spacer.
      Czternasty błąd: "[...] pchając wózek ruszyła przed siebie." Przecinek po "wózek".
      Piętnasty błąd: "- Dziękuję. Dowidzenia." Wyrażenie "do widzenia" zawsze piszemy osobno!
      Szesnasty błąd: "[...] biegnąc do rodziców potknęli się o własne, niezdarne nóżki [...]." Po "rodziców" powinien znaleźć się przecinek.
      Siedemnasty błąd: "[...] wzdychnęła Catchie słysząc krzyk dwuletniego chłopczyka [...]" Zamiast "wzdychnęła" użyłabym raczej słowa "westchnęła". Poza tym po słowie "Catchie" postaw przecinek.
      Osiemnasty błąd: "[...] zapominając o wszystkim co kilka dni temu Jason jej zrobił, podążyła za nim." Przecinek powinien znaleźć się po słowie "wszystkim".
      Dziewiętnasty błąd: "[...] zacisnęła pięści ze złości i prawie co nie eksplodując przyglądała się jak Jason przeprasza Catchie [...]." Po co w tym zdaniu sformułowanie "prawie co"? Według mnie jest ono zbędne i psuje wszystko. Napisałabym: zacisnęła pięści ze złości prawie nie eksplodując, przyglądała się jak Jason przeprasza Catchie. Zauważyłaś, że po słowie "eksplodując" postawiłam przecinek? W tym miejscu również go zabrakło.
      I to tyle, więcej nie wyłapałam. Mam nadzieję, że nie oberwie mi się za to konkretne wytykanie błędów. Sądzę, że powinnaś zauważać gafy, jakie Ci się przytrafiają. Ale nie bierz mojego komentarza jako atak. Ja uważam, że "prawdziwa cnota krytyk się nie boi" i każdy z nas powinien być na takową otwarty, bo osoba wytykająca potknięcia nie ma nic złego na myśli. Chce po prostu pomóc. I ja również wyciągam pomocną dłoń. :)
      Pozdrawiam cieplutko!

      PS. Możesz wyłączyć weryfikację obrazkową? Nie wiem jak innym, ale mi bardzo utrudnia dodawanie komentarzy. Nie zawsze jestem w stanie poprawnie przepisać znaki z pojawiających się obrazków.

      Usuń
  6. Jejku , nie mogłam sie doczekac tego rozdziału :-) . Tak jak w komentarzach wyrzej , uwazam jak inni , że warto bylo czekac na ten rozdzial bo jest fantastyczny :-) . Miejmy nadzieje , ze bedziesz miala duzo czasu oraz weny przez te ferie i dodasz jakies rozdzialy , bo to nas na pewno bardzo ucieszy :-)
    No nic , zycze ci fajnych ferii :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku Ci powiem, że jestem ogromną fanką Twojego opowiadania i niezmiernie mnie ciekawi, czy dojdzie do czegoś więcej między Catchie i Jonas'em. W Jason'ie coś mi nie pasowało od początku, niby taki miły, a potem zachowuje się jak świnia. Sharon jest taka słodka, aż zazdroszczę Catch, że ma taką małą, fajną siostrzyczkę, która nie raz daje jej w kość. Co do rozdziału, to bardzo, ale to bardzo mi się podoba i strasznie nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdroszczę Ci tak ogromnego talentu. No nic, pozostaje mi tylko napawać się tym, co poczynisz w każdym nowym rozdziale i liczyć na to, że kiedyś, w dalekiej przyszłości będę na tyle dobra, by móc Ci dorównać. Życzę udanych ferii no i przede wszystkim weny. Pozdrawiam @iadmiredem z Twitter'a no i zapraszam do siebie. [ostatnie-marzenie.blogspot]

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze powiedziawszy to nie śledziłam od samego początku tego opowiadania, ale gdy przeczytałam ten rozdział na pewno zacznę :) Jest świetny; piszesz naprawdę dobrze i nie jeden chciałby mieć taki zasób słownictwa jak ty. Z niecierpliwością czekam na kolejne perypetie bohaterów twojego opowiadania :) xoxo
    [ lost-herself.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Na wstępie muszę powiedzieć, że masz śliczny szablon, zakochałam się w nim, cudeńko po prostu! Z tym, że na nagłówku widnieje prawie niewidoczny napis, ten sam, co już jest jego częścią, może to tylko u mnie, no ale.
    Rozdział bardzo mi się podobał, coraz bardziej podoba mi się wątek Josepha i Catchie. Natomiast zdecydowanie nie przepadam za Jasonem.
    Piszesz lekko, łatwo się czyta, wręcz płynie przez tekst. Co do błędów, to tutaj widzę, że wszystkie, które mi się rzuciły w oczy zostały wymienione w komentarzach wyżej, więc nie będę się powtarzać.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :3 Awh, zazdroszczę Ci ferii, ja moje już mam dawno za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam bardzo za spam, ale na blogu http://nie-probuj-zasnac.blogspot.com pojawił się rozdział 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział . <3 Kiedy będzie NN ?

    OdpowiedzUsuń